Szukajka

Kategorie

piątek, 10 lutego 2017

Sztuka kochania, czyli polska rewolucja seksualna

Rewolucja seksualna w USA

Rewolucja seksualna na świecie miała miejsce na przełomie lat '50 i '60 XX wieku. John Rock prowadził badania mające na celu zwiększenie płodności kobiet. Zgodnie z jego teorią podawany przez parę miesięcy progesteron miał zatrzymać owulacje, aby po jego odstawieniu jajniki pacjentek zaczęły działać dużo mocniej. Terapia ta okazała się tylko częściowo skuteczna, jednak żadna z pacjentek w czasie otrzymywania progesteronu nie zaszła w ciążę. W związku z tym inny naukowiec Gregory Pincus, pracujący już od lat '30 nad wynalezieniem sposobu na uniknięcie ciąży, postanowił nawiązać współpracę z Rockiem. Udało mu się nawet przekonać kolegę, że świadome rodzicielstwo jest możliwe tylko wtedy, kiedy kobiety będą miały możliwość regulacji swojej płodności.
Kilka lat później pracownik jednej z firm farmaceutycznych przez przypadek (!) odkrył jak stworzyć syntetyczny progesteron. Badania pokazały, że połączenie tego składnika z zsyntetyzowanym estrogenem daje prawie 100% ochronę przed ciążą.
Tak powstała pigułka antykoncepcyjna. Początek rewolucji seksualnej na świecie i jeden z czynników wpływających na wyzwolenie kobiet.

Jak to było w Polsce?

Pigułka trafiła do polskich aptek już w 1966 roku. To wyjątkowo szybko biorąc pod uwagę ówczesną sytuację naszego kraju. Mieli do nich dostęp jedynie lekarze oraz farmaceuci, ale też nie wszyscy. Początkowo prowadzone były testy który środek będzie odpowiedni dla Polek. Po kilku latach na rynku pojawiały się coraz to nowsze specyfiki.
Większość lekarzy zachwycała się pigułką i przepisywała je bez opamiętania pacjentkom. Niektórzy jednak zwracali uwagę, że nie ma pewności co do skutków ubocznych i pacjentka musi być pod stałą opieką ginekologa. Jedną z osób sceptycznie podchodzących do antykoncepcji hormonalnej była Michalina Wisłocka.


"Sztuka kochania"

Film biograficzny opowiadający o Wisłockiej jest hitem w polskich kinach. Nie bez powodu. Nasze społeczeństwo nadal uważa, że seksualność jest tematem tabu, jednak ciężko znaleźć kogoś w wieku 40-60 lat kto nie czytał po kryjomu "Sztuki kochania". Twórcy filmu mówią o Wisłockiej jak o rewolucji seksualnej. Polskiej rewolucji, która odmieniła życie seksualne tysiąca polaków.
Jako pierwsza w naszym kraju zwróciła uwagę na kobiecą seksualność. Stworzyła też pierwszy poradnik Kamasutry, a jej debiutancka książka nie znika z półek sklepowych. Można o niej mówić jak o legendzie. I tak właśnie powinno się mówić.

Krytyczna lektura

Film na pewno zachęci młodych ludzi do zainteresowania się "Sztuką kochania", jednak należy patrzeć na tą książkę przez pryzmat tamtych czasów. Wiele informacji dostępnych w starych wydaniach jest nieaktualna, przedawniona, a wręcz niebezpieczna. Niektóre z punktu widzenia dzisiejszego czytelnika wydają się śmieszne (np. cały rozdział o tym, że przed randką należy się umyć). Profesor Zbigniew Izbebski zwraca uwagę, że od pierwszego wydania minęło 40 lat i spojrzenie na równość w związkach i stereotypy dotyczące płci odbiegało od dzisiejszych wyobrażeń.


Kochanie na ekranie

Warto wybrać się do kina na "Sztukę kochania". Z całym sercem polecam ten film. Mimo że minęło tyle lat od śmierci Wisłockiej to obraz, który widzimy na ekranie próbuje przełamać niektóre tabu nadal funkcjonujące w naszej kulturze. Poprzez ten obraz Michalina Wisłocka dokonuje kolejnej rewolucji seksualnej uświadamiając młodym polakom jak ważne jest dobre życie seksualne, a z drugiej strony przypomina tym co czytali "Sztukę kochania" w młodości o tym o czym mogli już zapomnieć. O tym jak ważny jest seks w miłości, ale też jak piękny jest seks z miłości.
A po seansie warto zajrzeć do "Sztuki kochania" Michaliny Wisłockiej. Z jednej strony patrząc przez pryzmat ciekawostki historycznej, a z drugiej jako nieśmiertelny poradnik.
Bo przecież niektóre informacje nigdy się nie starzeją :)

piątek, 2 grudnia 2016

Kryzys na scenie uczuć.

Nikt nie jest idealny. Nie ma też idealnych związków czy partnerów.
Każdy ma jakieś tam wady, lecz nie każdy zdaje sobie z tego sprawę.

Zazwyczaj na początku związku druga połowa nie ma żadnych wad. Idealizujemy partnera, a to co nam nie pasuje spychamy na drugi plan.
Z biegiem czasu kurtyna opada.
Ale nie od razu - zsuwa się powoli ukazując nam po kolei wszystko to co tam wepchnęliśmy za nią.

I nagle widzimy te porozrzucane skarpetki.
Nagle zauważamy jak ona długo się szykuje w łazience.
Nagle zaczynamy dochodzić do wniosku, że on chyba jednak bardziej kocha swoją konsolę.

Czujemy jak podmuch tego wszystkiego co było za kurtyną prawie nas spycha ze sceny.
Prawie. 
Wszystko zależy czy pozwolimy sobie na zepchnięcie, czy jednak spróbujemy odsłonić kurtynę do końca i zaakceptować to co jest za nią schowane.

Nie da się wybrać tylko niektórych rzeczy, a inne przykryć zasłoną.
Albo bierzemy go/ją z całym scenicznym i pozascenicznym inwentarzem. 
Albo schodzimy ze sceny i kończymy znajomość.
Proste?
Nie. Nikt też nie powiedział, że będzie łatwo.
Bo czasem nawet jak całokształt jest niesamowity to jakaś obiektywnie drobna rzecz może łypać na nas złowrogo zza kulis. I jeśli zaczniemy udawać, że jej nie widzimy, spróbujemy dalej chować ją za kurtyną, to jest ryzyko, że w końcu to wszystko runie.
Na nas. 

Nie możemy też założyć, że uda nam się wejść za kulisy i pozmieniać całą scenografię.
Owszem, może się udać przesunąć pare rzeczy.
Oczywiście nie ma nic za darmo.
Ceną będzie pozwolenie drugiej osobie na pozmienianie nieco w naszych kulisach.
On zgodzi się grać mniej na konsoli, ona wyniesie kosmetyczkę do innego pokoju i nie będzie zajmować łazienki całymi godzinami.

Przede wszystkim jednak musimy założyć, że scenografia jest stała i albo odkrywamy kurtynę do końca i akceptujemy to co tam jest.
Albo pamiętamy, że trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść.

Jeśli mamy wątpliwości to zadajmy sobie pytanie:
Czy za 20 lat nadal chcę być z człowiekiem, który <cośtam>?

I gdy bez wahania odpowiemy, że nie chcemy, to po co marnować swój czas?

Nie zmienimy partnera na siłę. Możemy tylko stosować kompromisy i sugestie. Mówić co nam nie pasuje i proponować rozwiązanie. Ale nie zakładać, że z dnia na dzień będzie innym człowiekiem. Może się okazać, że niektórych cech nie da się tak łatwo pozbyć.

Jeśli kogoś na prawdę kochamy to  jesteśmy w stanie spróbować przynajmniej bez strachu patrzeć na to co jest za kurtyną i akceptować wszystko co się tam znajduje.
Jeśli jednak okaże się to być dla nas szkodliwe, to się zastanówmy czy nie jest to dobry moment aby powiedzieć sobie "the end".


poniedziałek, 7 listopada 2016

Brać czy nie brać? - oto jest pytanie!

Wiele par w końcu staje przed dylematem:
Brać czy nie brać?
Nie chodzi oczywiście o substancje psychoaktywne lub kredyt (aczkolwiek on łączy ludzi mocniej niż jakakolwiek inna deklaracja).
Chodzi o ślub.

Dla jednych niepotrzebna formalność - dla innych spełnienie marzeń.

Kiedy brać ślub?

Kiedy kochamy drugą osobę i chcemy spełnić z nią całe życie. 
Może brzmi to banalnie, ale często w momencie zawierania związku małżeńskiego słychać "najwyżej się rozwiedziemy" albo "żeby dzieci miały normalną rodzinę".

Jeśli rodzice wezmą ślub "z przymusu" i to dzieci i tak nie będą miały normalnej rodziny, bo nie chodzi o to żeby wychować je w atmosferze kłótni i konfliktów. No i udawanej miłości.

Jeśli rodzice się rozstaną, ale w pokojowym nastawieniu będą obydwoje wychowywać dzieci nie mieszkając razem to mają szansę na normalną rodzinę.

Co do rozwodu, zawsze należy brać pod uwagę, że coś może pójść nie tak.
Intercyza nie jest też takim głupim rozwiązaniem. 
Ale chodzi o to, że jak się dzieje źle to para powinna chcieć walczyć o ten związek. Poszukać pomocy u specjalistów, poradzić się innych, a przede wszystkim rozmawiać.
Rozmowa to podstawa zdrowego związku. 

A jeśli nadal nie jesteście przekonani to warto pomyśleć...

...co nam daje ślub?

  • Małżonek ma prawo do informacji medycznej lub załatwiania spraw w urzędach. W przypadku niezalegalizowanych związków możemy spotkać się ze stanowczą odmową.
  • Dziecko żony z automatu uzyskuje ojcostwo jej męża. Nie trzeba ustalać ojcostwa w sądzie lub pisać oświadczeń.
  • Można łatwo zmienić nazwisko na to należące do partnera.
  • Polityka rodzinna najczęściej obejmuje małżonków lub osoby samotnie wychowujące dziecko. W przypadku związków niezalegalizowanych jeden z rodziców może mieć trudności w uzyskaniu wsparcia ze strony państwa
  • Możliwość wspólnego rozliczania się z państwem
  • Nieopodatkowane darowizny
  • Wspólnie adoptować dziecko może tylko para małżeńska
  • Bezrobotny małżonek otrzymuje ubezpieczenie zdrowotne ze strony partnera
  • Automatycznie dziedziczymy po małżonku
  • Aby się definitywnie rozstać konieczny jest rozwód. A do rozwodu konieczne jest przemyślenie całej sytuacji przynajmniej dwa razy i trudniej jest podejmować nieprzemyślane decyzje.
  • Można mówić o kimś "mój mąż" lub "moja żona" ;-)

Oczywiście wszystko ma swoje wady:

  • W przypadku nieustalenia rozdzielności majątkowej, kiedy jeden z małżonków zaciągnie kredyt, to komornik może zająć ich wspólny majątek
  • W niektórych przypadkach osoby samotnie wychowujące dzieci mają różne przywileje np. pierwszeństwo w uzyskaniu miejsca w przedszkolu państwowym
  • Do rozstania konieczny jest rozwód, co dla niektórych może być przeszkodą i dodatkowym stresem np. konieczność zeznawania w sądzie, przedłużające się rozprawy, orzekanie o winie itp.

Wszystko fajnie....

...ale trzeba również podjąć decyzję jaki wziąć ślub?

W 2015 roku ponad 62% ślubów to były ceremonie konkordatowe. Nie trzeba dodawać, że znaczną przewagę miał tutaj kościół katolicki. Z roku na rok ta liczba spada, jednak w porównaniu do innych krajów jest ich nadal bardzo dużo. 

Ślub kościelny ma dużo sensu w przypadku osób wierzących. To jest chyba oczywiste i nie ma sensu się nad tym rozwodzić. Dla niektórych ważne jest aby przysięgać przed Bogiem. Innym wystarczy do tego jedynie urzędnik.

Dlatego postanowiłam wymienić zalety ślubu cywilnego, który nadal jest w mniejszości:

  1. Tylko urzędnik Urzędu Stanu Cywilnego może sporządzić akt małżeństwa. Oznacza to, że w przypadku ślubu kościelnego ksiądz ma obowiązek wysłać dokumenty do USC w przeciągu kilku dni. Jeśli tego nie zrobi (a to też się zdarzało) w świetle prawa para nie jest małżeństwem.
  2. Ślub kościelny jest bardziej widowiskowy, ale często wychodzi znacznie drożej niż cywilny.
  3. Na ślub cywilny nie przyjdą osoby "z ulicy". W przypadku kościelnego często odbywa się wtedy normalna msza na którą każdy może przyjść.
  4. Od niedawna jest możliwość wzięcia ślubu cywilnego w plenerze. Jedynym warunkiem jest wybranie odpowiednio godnego miejsca, które zaakceptuje urzędnik USC.
  5. Jeśli zależy nam na białej sukni z welonem to możemy też założyć taką na ślub cywilny. W dzisiejszych czasach nie jest to postrzegane jako coś niewłaściwego.
  6. Z drugiej strony jeśli nie lubimy zbytniej ekstrawagancji możemy się ubrać skromnie, w garsonkę. W przypadku ślubu kościelnego jest to gorzej postrzegane.
  7. Terminy na ślub cywilny są krótsze niż na kościelny. Nie wymagają również nauk przedmałżeńskich oraz dodatkowych sakramentów. W niektórych miejscach można wziąć taki ślub zaledwie miesiąc po zgłoszeniu.
  8. Ślub cywilny trwa zaledwie 15-20 minut, więc nie ma problemu z planowaniem czasu. 

Regułka

Istnieje też spora różnica między tekstem przysięgi ślubnej kościelnej, a cywilnej. 
W przypadku ślubu kościelnego brzmi ona:
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci.
Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
(...)
... przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego"

Natomiast przysięga cywilna brzmi:

"Świadomy/Świadoma praw i obowiązków wynikających z zawarcia małżeństwa uroczyście oświadczam, że wstępuję w związek małżeński z ... i przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe."

Do niedawna były obowiązki wynikające z założenia rodziny, teraz zmieniono na małżeństwo. Sens pozostaje jednak ten sam.


Decyzję o tym czy i jaki wziąć ślub pozostawiam Wam. Warto jednak przemyśleć wszystkie za i przeciw, a najlepiej "wypróbować się" w związku kohabitacyjnym, a dopiero wtedy sięgnąć po obrączki. 




czwartek, 3 listopada 2016

Gumka to nie wszystko.

Prezerwatywa to najpopularniejsza metoda antykoncepcji.
Według danych GfK Polonia z 2013 roku jest stosowana przez 30% polaków.

To dobrze czy źle?

Dobrze - wskaźnik Pearla (pisałam o tym we wcześniejszym poście) dla prezerwatyw wynosi od około 2 do 15. Czyli jeśli wszystko zrobimy dobrze to prawdopodobieństwo ciąży jest niskie.
Ponadto jako jedyna metoda chroni skutecznie przed zakażeniem chorobami przenoszonymi drogą płciową.

Źle - jest to metoda antykoncepcji o której trzeba pamiętać, jest zależna tylko od mężczyzny. Kobiety nie mają sposobu na ochronę przed zakażeniem chorobami przenoszonymi drogą płciową (istnieje oczywiście kobieca prezerwatywa, ale czy znacie kogoś kto kiedykolwiek jej użył?).
No i trzeba mieć ją zawsze przy każdym stosunku, a to w przypadku stałego związku może być problematyczne i kosztowne.

Jeśli chodzi o skuteczną nieinwazyjną i odwracalną męską antykoncepcję to właściwie jest koniec. Wszystkie metody niewymagające zastosowania w chwili stosunku są po stronie kobiet.

Zaletą prezerwatywy jest jeszcze możliwość użycia jej jako dodatkowe zabezpieczenie przy "kobiecych" metodach.
Dlatego możemy łączyć pigułkę z prezerwatywą, plastry z prezerwatywą i tak dalej.

Jest jednak nadzieja! 

Od lat prowadzone są badania nad męską hormonalną antykoncepcją. Dotychczas jednak żaden środek nie był na tyle skuteczny i bezpieczny aby mógł trafić na rynek.
Poza pigułkami dla mężczyzn były testowane też metody mechaniczne typu wstrzykiwanie specjalnej substancji do nasieniowodów, która uniemożliwiłaby przedostanie się plemników.

Nic jednak nie spełniało podstawowych wymogów i zazwyczaj po krótkim czasie robiło się cicho na temat danej metody.

Parę dni temu pojawiła się informacja, że jeden ze środków może trafić do sprzedaży już za parę lat. Metoda miałaby działać w taki sposób, że odpowiednie substancje dostawałyby się do plemników i uniemożliwiałyby im poruszanie się. A co za tym idzie zapłodnienie.
W dodatku naukowcy twierdzą, że pigułkę będzie można zażyć kilka minut przed stosunkiem, a jej działanie będzie się utrzymywać jeszcze przez parę dni.

Poczekamy, zobaczymy. Bo doświadczenie mówi, że mężczyźni dużo gorzej znoszą jakiekolwiek środki uboczne i jeśli męska pigułka wywoływałaby takie objawy jak te dla kobiet wielu z nich może odmówić zażywania takiego specyfiku.
Pewne jest, że kiedyś na rynek trafi skuteczna męska antykoncepcja hormonalna.

Pytanie tylko:
kiedy?


wtorek, 11 października 2016

20 faktów o penisach!

Ostatnio tak wiele się dzieje na gruncie tematów związanych z seksualnością, że strasznie ciężko było mi się zebrać do napisania nowego posta.
Co chwilę zmieniałam zdanie czy zabierać głos w tej kwestii czy może lepiej zająć się innymi tematami, a do antykoncepcji i aborcji wrócić kiedy media odrobinę ucichną. No i kiedy wszystkich nas opuszczą emocje z tym związane.
Zależy mi na tym, żeby posty były merytoryczne, a nie emocjonalne, więc uznałam, że wybiorę coś całkowicie neutralnego światopoglądowo.

Dlatego prezentuję Wam moi drodzy czytelnicy: 20 faktów o penisach i tym co z nimi związane!



  1. Średnia długość członka dorosłego mężczyzny podczas erekcji to około 12 do 16 cm. Wynik ten waha się w zależności od przeprowadzonych badań.
  2. Co ciekawe deklarowana średnia długość jest około 2 cm większa niż ta mierzona bezpośrednio przez badaczy ;-)
  3. Penis w stanie spoczynku ma natomiast długość około 9 cm.
    Jednak w zależności od takich czynników jak temperatura, pora dnia, czas który upłynął od ostatniego wytrysku rozmiar w spoczynku może się zmieniać.
  4. Nie ma zależności między rozmiarem penisa w spoczynku a w czasie erekcji!
  5. Największy udowodniony penis na świecie ma 48 cm!
  6. Jednorazowy wytrysk to od 2 do 5 ml spermy
  7. Nałogowe palenie papierosów może skrócić penisa nawet o 1 centymetr.
  8. Przeciętny młody, zdrowy mężczyzna ma od 9 do 11 erekcji w ciągu doby.
  9. Na świecie żyje około 100 mężczyzn z tak zwaną diphallią, którzy są posiadaczami dwóch penisów. W niektórych przypadkach obydwa są tak samo rozwinięte i sprawne. Często jednak sa karłowate i uniemożliwiają normalne funkcjonowanie.
  10. Penis rośnie do 20 roku życia, później już nie ma co liczyć na naturalne powiększenie.
  11. Męski orgazm trwa zaledwie 6 sekund.
  12. Sperma podczas wytrysku osiąga prędkość 45 km/h, w momencie dostania się do pochwy partnerki ze względu na panujące tam warunki zwalnia do około 20 km/h.
  13. W jednym wytrysku jest od 200 do 500 milionów plemników!
  14. Mężczyźni też mogą udawać orgazm! Chociaż jest to dużo trudniejsze niż w przypadku kobiet ze względu na to, że partnerka może zauważyć brak spermy lub brak towarzyszących wytryskowi skurczy penisa.
  15. Jednak w bardzo rzadkich przypadkach może się zdarzyć, że mężczyzna ma wytrysk bez orgazmu. Wynika to zazwyczaj z choroby lub zażywanych lekarstw, dlatego warto skonsultować to z lekarzem.
  16. Częściej natomiast pojawia się orgazm bez wytrysku, zazwyczaj związany z problemami na tle psychicznym np. silnym stresem w czasie współżycia.
  17. Większa liczba wytrysków zmniejsza ryzyko raka prostaty. Optymalne są dwa wytryski dziennie. Pamiętajcie dziewczyny! Dbajcie o zdrowie swoich facetów ;)
  18. Nie ma normy jeśli chodzi o zdolność mężczyzny do powtórnego orgazmu. Wiadomo tylko, że z wiekiem ten czas się wydłuża, ale jeden mężczyzna może potrzebować na to kilkudziesięciu minut, a jego inny rówieśnik nawet kilku godzin.
  19. Każdy kolejny wytrysk w krótkim czasie będzie mniej satysfakcjonujący dla mężczyzny niż pierwszy. Zmniejszy się również objętość nasienia.
  20. Plemniki stanowią zaledwie 10% ejakulatu. Większość to witaminy, białka, mikroelementy i enzymy produkowane przez prostatę.


piątek, 2 września 2016

Wleciał ptaszek do dziurki, czyli problemy z nazwami.

Parę dni temu na stronie jednej z bardziej znanych gazet internetowych (i nie tylko) przeczytałam o problemie z pewną fontanną. Otóż dowiedziałam się, że fontanna ta przypomina ludziom "damskie przyrodzenie"!

Męskie nazwy w kobiecym ciele

Po krótkiej konsternacji zaczęłam szukać definicji słowa "przyrodzenie", ale wszędzie były one niepełne lub niejasne. Nie znam się na tyle na staropolszczyźnie, ale wydaje mi się, że słowo to dotyczy raczej jedynie mężczyzn. Albo przynajmniej w tym kontekście jest zazwyczaj używane.
Najwyraźniej autor tego artykułu miał ogromny problem jak nazwać żeńskie genitalia. Wybrał najprostszą opcję - słowo przypisane penisowi z dodatkiem "damskie" i uznał problem za rozwiązany.
Idąc tym tropem w równoległym świecie mężczyźni zamiast penisa mogliby mieć "męską łechtaczkę", a zamiast jąder "męskie jajniki". 
Nie brzmi to w ogóle dobrze i nie ma za grosz sensu.

Strach przed waginą

My, Polacy, użytkownicy polskiego języka nie boimy się penisa. Nie boimy się prącia oraz fallusa (często używanego w złym kontekście).
Boimy się za to waginy. Albo tym bardziej sromu, mimo że to najbardziej polskie słowo na kobiece zewnętrzne narządy płciowe.
W sypialni używamy dziurek, cipek, pipek. Podobnie też uczymy dzieci.
O ile w ogóle rodzice nazywają narządy płciowe małej dziewczynki. Słyszałam, że wiele osób unika w ogóle nazywania tego miejsca generalizując do "pupy". 
Każdy chłopiec wie za to od małego, że ma siusiaka lub ptaszka.

Cipki górą!

Kiedyś zrobiono konkurs na najlepszą nazwę dla żeńskich genitaliów w przypadku uczenia dzieci części ciała. Wygrała cipka. I bardzo dobrze. Brzmi lepiej niż srom, który oznacza "wstyd lub hańbę". Wyobraźmy sobie małą dziewczynkę, która od najmłodszych lat, wie, że jej brat ma siusiaka, a ona jedynie wstyd.
Niefajnie prawda?
Wagina brzmi za to zbyt medycznie. Nikt nie uczy chłopca, że ma prącie i jądra. To dlaczego dziewczynka miałaby słyszeć, że ma waginę albo wargi sromowe?

Inspiracje z zachodu


Anglojęzyczni mają swoją "pussy", co jest odpowiednikiem naszej cipki, ale też kotki. To urocze prawda? Nie dość, że jesteśmy kocicami to jeszcze mamy swoją małą kicię ;)
U nas też czasem się używa tego słowa w spolszczeniu - pusia. Podobnie z angielską "peach" czyli brzoskwinką lub piczką.
Ale Polacy nie gęsi, iż swój język mają! Dlaczego mamy spolszczać angielskie słowa zamiast używać naszych własnych? Nie robimy tego w przypadku penisa to czemu mamy mieć pusie i piczki?!

"Cześć, jestem Wacek"


Niektórzy też używają imion. Najpopularniejszym polskim tworem w przypadku penisa jest Wacek. Co do cipki jest to rzadziej używane, ale słyszałam o wersji z Kasią, Bożenką i Małgosią.
Zawsze mnie zastanawiało co sobie pomyśli takie dziecko które od małego posiada Wacusia lub Kasię, kiedy pozna dzieci lub tym bardziej dorosłych którzy noszą takie imiona?
Osobiście nie dziwię się, że ostatnio tak mało chłopców dostaje imię Wacław, skoro skojarzenia mogą być tak oczywiste? ;)

Język zbyt ubogi aby udźwignąć cipkę


Brakuje jednak w polskim języku słowa uniwersalnego, którego możemy użyć u lekarza, w sypialni, do dziecka lub w artykule na znanym portalu internetowym.
Cipka wydaje się wtedy być zbyt infantylna, cipa zbyt wulgarna, srom kojarzy się ze wstydem, a wagina brzmi po prostu źle. Jednak chyba właśnie we wspomnianym na początku artykule użyłabym słowa wagina, bo skoro nie ma nic innego to zostaje nam używać tego co jest najbardziej poprawne, a nie wymyślać męsko-damskie twory językowe.


wtorek, 16 sierpnia 2016

Seks na plaży i inne przygody.

Kontynuując wakacyjne rozważania warto wspomnieć o różnych przygodach.
Jedni lubią przygody, inni wolą spokojną stabilną egzystencję, ale prawdą jest, że przygód się nie zapomina.
Można co najwyżej unikać wspominania o nich z różnych powodów, ale jednak zawsze zostaną gdzieś na dnie naszej pamięci.

Część przygód przychodzi całkowicie przypadkiem poprzez szczęśliwe lub nieszczęśliwe zbiegi okoliczności. Inne są przynajmniej częściowo zaplanowane.

Jednak gdyby były całkiem zaplanowane nie można by ich nazwać przygodą.

Przygody mają w sobie zawsze element czegoś niespodziewanego.

Myślicie sobie, że tak bez sensu piszę o tych przygodach, że może w końcu przeszłabym do sedna.
Przecież to nie jest blog przygodowy! 

I tu muszę was zaskoczyć - Jest!
Przecież miłość to przygoda. Każdy związek jest przygodą bo nigdy nie wiemy co czeka nas za jakiś czas. A seks? Seks to największa przygoda!

Przygodny seks


Nawet istnieje coś takiego jak przygodny seks. Z nowo poznaną osobą, bez uczuć, bez zobowiązań, liczy się tylko tu i teraz.
To jest przygoda prawda?

Jednak nie tylko o przygodnym seksie mowa, ale również warto wspomnieć o seksie przygodowym.

To taki seks, który możemy uprawiać ze stałym partnerem, a który nam tak łatwo się nie znudzi. Bo według takiego wiarygodnego źródła jakim jest Wikipedia przygoda to ryzykowne ekscytujące przeżycie.

Nie, mówiąc o ryzyku nie chodzi tutaj o seks bez zabezpieczenia i ryzyko ciąży lub choroby przenoszonej drogą płciową!!!

Chodzi o seks w ryzykownych okolicznościach.
Chodzi o spełnianie swoich fantazji, często szalonych i ryzykownych.

Bez ryzyka nie ma zabawy?


Bo ktoś może przyłapać, bo można dostać mandat, bo można zostać wyrzuconym ze szkoły, bo nigdy więcej nie będzie można się pokazać rodzinie na oczy?

Ale są wakacje, a jak już pisałam wcześniej to niezwykle kuszący okres do przygód.
Czy jest lepszy moment żeby spróbować seksu w miejscu publicznym?
Jesteśmy daleko od domu i jest na tyle ciepło, że rozebranie się na dworze nie będzie problemem.

Problem może się pojawić dopiero w przypadku przyłapania.
Jednak dla wielu osób to ryzyko bycia przyłapanym jest niesamowicie podniecające.
I nie ma w tym nic złego - wiele osób lubi przygody.

Należy jednak uważać na to aby nikomu nie wyrządzić w ten sposób krzywdy.
Unikajmy miejsc w których są dzieci, ponieważ widok pary uprawiającej seks może być dla nich traumatyczny.
Lepiej dokładnie przemyśleć czy ewentualne konsekwencje z bycia przyłapanym są warte poświęcenia się dla kilku minut zapomnienia.

I nie mówię tu tylko o seksie w takich miejscach jak publiczna toaleta, przebieralnia w sklepie lub plaża, ale też dom rodzinny kiedy za ścianą są inne osoby mogące was usłyszeć lub co gorsza wejść w niewłaściwym momencie.

Zady i przeciwy seksualnych przygód


Poza tym przemyślcie sobie kwestie praktyczne, które w tej całej ekscytacji mogą wam umknąć.
Na przykład piasek na plaży może się dostać tam gdzie byśmy tego bardzo nie chcieli.
A w lesie w podobne miejsca mogą nas pogryźć mrówki lub inne stworzenia oburzone zaburzaniem ich spokojnego życia.

Przygody są fajne, seks jest fajny, ale konsekwencje zbyt pochopnych zachowań mogą okazać się tragiczne. Dlatego zanim przejdziecie do rzeczy warto przemyśleć wszystkie za i przeciw.
A w razie czego przynajmniej opracować drogę ucieczki jak dopadnie was rolnik z widłami będący przypadkiem właścicielem pola które wybraliście do swoich miłosnych uniesień :)

Obrazek ze strony lisiesprawy.pl