Szukajka

Kategorie

piątek, 2 grudnia 2016

Kryzys na scenie uczuć.

Nikt nie jest idealny. Nie ma też idealnych związków czy partnerów.
Każdy ma jakieś tam wady, lecz nie każdy zdaje sobie z tego sprawę.

Zazwyczaj na początku związku druga połowa nie ma żadnych wad. Idealizujemy partnera, a to co nam nie pasuje spychamy na drugi plan.
Z biegiem czasu kurtyna opada.
Ale nie od razu - zsuwa się powoli ukazując nam po kolei wszystko to co tam wepchnęliśmy za nią.

I nagle widzimy te porozrzucane skarpetki.
Nagle zauważamy jak ona długo się szykuje w łazience.
Nagle zaczynamy dochodzić do wniosku, że on chyba jednak bardziej kocha swoją konsolę.

Czujemy jak podmuch tego wszystkiego co było za kurtyną prawie nas spycha ze sceny.
Prawie. 
Wszystko zależy czy pozwolimy sobie na zepchnięcie, czy jednak spróbujemy odsłonić kurtynę do końca i zaakceptować to co jest za nią schowane.

Nie da się wybrać tylko niektórych rzeczy, a inne przykryć zasłoną.
Albo bierzemy go/ją z całym scenicznym i pozascenicznym inwentarzem. 
Albo schodzimy ze sceny i kończymy znajomość.
Proste?
Nie. Nikt też nie powiedział, że będzie łatwo.
Bo czasem nawet jak całokształt jest niesamowity to jakaś obiektywnie drobna rzecz może łypać na nas złowrogo zza kulis. I jeśli zaczniemy udawać, że jej nie widzimy, spróbujemy dalej chować ją za kurtyną, to jest ryzyko, że w końcu to wszystko runie.
Na nas. 

Nie możemy też założyć, że uda nam się wejść za kulisy i pozmieniać całą scenografię.
Owszem, może się udać przesunąć pare rzeczy.
Oczywiście nie ma nic za darmo.
Ceną będzie pozwolenie drugiej osobie na pozmienianie nieco w naszych kulisach.
On zgodzi się grać mniej na konsoli, ona wyniesie kosmetyczkę do innego pokoju i nie będzie zajmować łazienki całymi godzinami.

Przede wszystkim jednak musimy założyć, że scenografia jest stała i albo odkrywamy kurtynę do końca i akceptujemy to co tam jest.
Albo pamiętamy, że trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść.

Jeśli mamy wątpliwości to zadajmy sobie pytanie:
Czy za 20 lat nadal chcę być z człowiekiem, który <cośtam>?

I gdy bez wahania odpowiemy, że nie chcemy, to po co marnować swój czas?

Nie zmienimy partnera na siłę. Możemy tylko stosować kompromisy i sugestie. Mówić co nam nie pasuje i proponować rozwiązanie. Ale nie zakładać, że z dnia na dzień będzie innym człowiekiem. Może się okazać, że niektórych cech nie da się tak łatwo pozbyć.

Jeśli kogoś na prawdę kochamy to  jesteśmy w stanie spróbować przynajmniej bez strachu patrzeć na to co jest za kurtyną i akceptować wszystko co się tam znajduje.
Jeśli jednak okaże się to być dla nas szkodliwe, to się zastanówmy czy nie jest to dobry moment aby powiedzieć sobie "the end".


poniedziałek, 7 listopada 2016

Brać czy nie brać? - oto jest pytanie!

Wiele par w końcu staje przed dylematem:
Brać czy nie brać?
Nie chodzi oczywiście o substancje psychoaktywne lub kredyt (aczkolwiek on łączy ludzi mocniej niż jakakolwiek inna deklaracja).
Chodzi o ślub.

Dla jednych niepotrzebna formalność - dla innych spełnienie marzeń.

Kiedy brać ślub?

Kiedy kochamy drugą osobę i chcemy spełnić z nią całe życie. 
Może brzmi to banalnie, ale często w momencie zawierania związku małżeńskiego słychać "najwyżej się rozwiedziemy" albo "żeby dzieci miały normalną rodzinę".

Jeśli rodzice wezmą ślub "z przymusu" i to dzieci i tak nie będą miały normalnej rodziny, bo nie chodzi o to żeby wychować je w atmosferze kłótni i konfliktów. No i udawanej miłości.

Jeśli rodzice się rozstaną, ale w pokojowym nastawieniu będą obydwoje wychowywać dzieci nie mieszkając razem to mają szansę na normalną rodzinę.

Co do rozwodu, zawsze należy brać pod uwagę, że coś może pójść nie tak.
Intercyza nie jest też takim głupim rozwiązaniem. 
Ale chodzi o to, że jak się dzieje źle to para powinna chcieć walczyć o ten związek. Poszukać pomocy u specjalistów, poradzić się innych, a przede wszystkim rozmawiać.
Rozmowa to podstawa zdrowego związku. 

A jeśli nadal nie jesteście przekonani to warto pomyśleć...

...co nam daje ślub?

  • Małżonek ma prawo do informacji medycznej lub załatwiania spraw w urzędach. W przypadku niezalegalizowanych związków możemy spotkać się ze stanowczą odmową.
  • Dziecko żony z automatu uzyskuje ojcostwo jej męża. Nie trzeba ustalać ojcostwa w sądzie lub pisać oświadczeń.
  • Można łatwo zmienić nazwisko na to należące do partnera.
  • Polityka rodzinna najczęściej obejmuje małżonków lub osoby samotnie wychowujące dziecko. W przypadku związków niezalegalizowanych jeden z rodziców może mieć trudności w uzyskaniu wsparcia ze strony państwa
  • Możliwość wspólnego rozliczania się z państwem
  • Nieopodatkowane darowizny
  • Wspólnie adoptować dziecko może tylko para małżeńska
  • Bezrobotny małżonek otrzymuje ubezpieczenie zdrowotne ze strony partnera
  • Automatycznie dziedziczymy po małżonku
  • Aby się definitywnie rozstać konieczny jest rozwód. A do rozwodu konieczne jest przemyślenie całej sytuacji przynajmniej dwa razy i trudniej jest podejmować nieprzemyślane decyzje.
  • Można mówić o kimś "mój mąż" lub "moja żona" ;-)

Oczywiście wszystko ma swoje wady:

  • W przypadku nieustalenia rozdzielności majątkowej, kiedy jeden z małżonków zaciągnie kredyt, to komornik może zająć ich wspólny majątek
  • W niektórych przypadkach osoby samotnie wychowujące dzieci mają różne przywileje np. pierwszeństwo w uzyskaniu miejsca w przedszkolu państwowym
  • Do rozstania konieczny jest rozwód, co dla niektórych może być przeszkodą i dodatkowym stresem np. konieczność zeznawania w sądzie, przedłużające się rozprawy, orzekanie o winie itp.

Wszystko fajnie....

...ale trzeba również podjąć decyzję jaki wziąć ślub?

W 2015 roku ponad 62% ślubów to były ceremonie konkordatowe. Nie trzeba dodawać, że znaczną przewagę miał tutaj kościół katolicki. Z roku na rok ta liczba spada, jednak w porównaniu do innych krajów jest ich nadal bardzo dużo. 

Ślub kościelny ma dużo sensu w przypadku osób wierzących. To jest chyba oczywiste i nie ma sensu się nad tym rozwodzić. Dla niektórych ważne jest aby przysięgać przed Bogiem. Innym wystarczy do tego jedynie urzędnik.

Dlatego postanowiłam wymienić zalety ślubu cywilnego, który nadal jest w mniejszości:

  1. Tylko urzędnik Urzędu Stanu Cywilnego może sporządzić akt małżeństwa. Oznacza to, że w przypadku ślubu kościelnego ksiądz ma obowiązek wysłać dokumenty do USC w przeciągu kilku dni. Jeśli tego nie zrobi (a to też się zdarzało) w świetle prawa para nie jest małżeństwem.
  2. Ślub kościelny jest bardziej widowiskowy, ale często wychodzi znacznie drożej niż cywilny.
  3. Na ślub cywilny nie przyjdą osoby "z ulicy". W przypadku kościelnego często odbywa się wtedy normalna msza na którą każdy może przyjść.
  4. Od niedawna jest możliwość wzięcia ślubu cywilnego w plenerze. Jedynym warunkiem jest wybranie odpowiednio godnego miejsca, które zaakceptuje urzędnik USC.
  5. Jeśli zależy nam na białej sukni z welonem to możemy też założyć taką na ślub cywilny. W dzisiejszych czasach nie jest to postrzegane jako coś niewłaściwego.
  6. Z drugiej strony jeśli nie lubimy zbytniej ekstrawagancji możemy się ubrać skromnie, w garsonkę. W przypadku ślubu kościelnego jest to gorzej postrzegane.
  7. Terminy na ślub cywilny są krótsze niż na kościelny. Nie wymagają również nauk przedmałżeńskich oraz dodatkowych sakramentów. W niektórych miejscach można wziąć taki ślub zaledwie miesiąc po zgłoszeniu.
  8. Ślub cywilny trwa zaledwie 15-20 minut, więc nie ma problemu z planowaniem czasu. 

Regułka

Istnieje też spora różnica między tekstem przysięgi ślubnej kościelnej, a cywilnej. 
W przypadku ślubu kościelnego brzmi ona:
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci.
Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
(...)
... przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego"

Natomiast przysięga cywilna brzmi:

"Świadomy/Świadoma praw i obowiązków wynikających z zawarcia małżeństwa uroczyście oświadczam, że wstępuję w związek małżeński z ... i przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe."

Do niedawna były obowiązki wynikające z założenia rodziny, teraz zmieniono na małżeństwo. Sens pozostaje jednak ten sam.


Decyzję o tym czy i jaki wziąć ślub pozostawiam Wam. Warto jednak przemyśleć wszystkie za i przeciw, a najlepiej "wypróbować się" w związku kohabitacyjnym, a dopiero wtedy sięgnąć po obrączki. 




czwartek, 3 listopada 2016

Gumka to nie wszystko.

Prezerwatywa to najpopularniejsza metoda antykoncepcji.
Według danych GfK Polonia z 2013 roku jest stosowana przez 30% polaków.

To dobrze czy źle?

Dobrze - wskaźnik Pearla (pisałam o tym we wcześniejszym poście) dla prezerwatyw wynosi od około 2 do 15. Czyli jeśli wszystko zrobimy dobrze to prawdopodobieństwo ciąży jest niskie.
Ponadto jako jedyna metoda chroni skutecznie przed zakażeniem chorobami przenoszonymi drogą płciową.

Źle - jest to metoda antykoncepcji o której trzeba pamiętać, jest zależna tylko od mężczyzny. Kobiety nie mają sposobu na ochronę przed zakażeniem chorobami przenoszonymi drogą płciową (istnieje oczywiście kobieca prezerwatywa, ale czy znacie kogoś kto kiedykolwiek jej użył?).
No i trzeba mieć ją zawsze przy każdym stosunku, a to w przypadku stałego związku może być problematyczne i kosztowne.

Jeśli chodzi o skuteczną nieinwazyjną i odwracalną męską antykoncepcję to właściwie jest koniec. Wszystkie metody niewymagające zastosowania w chwili stosunku są po stronie kobiet.

Zaletą prezerwatywy jest jeszcze możliwość użycia jej jako dodatkowe zabezpieczenie przy "kobiecych" metodach.
Dlatego możemy łączyć pigułkę z prezerwatywą, plastry z prezerwatywą i tak dalej.

Jest jednak nadzieja! 

Od lat prowadzone są badania nad męską hormonalną antykoncepcją. Dotychczas jednak żaden środek nie był na tyle skuteczny i bezpieczny aby mógł trafić na rynek.
Poza pigułkami dla mężczyzn były testowane też metody mechaniczne typu wstrzykiwanie specjalnej substancji do nasieniowodów, która uniemożliwiłaby przedostanie się plemników.

Nic jednak nie spełniało podstawowych wymogów i zazwyczaj po krótkim czasie robiło się cicho na temat danej metody.

Parę dni temu pojawiła się informacja, że jeden ze środków może trafić do sprzedaży już za parę lat. Metoda miałaby działać w taki sposób, że odpowiednie substancje dostawałyby się do plemników i uniemożliwiałyby im poruszanie się. A co za tym idzie zapłodnienie.
W dodatku naukowcy twierdzą, że pigułkę będzie można zażyć kilka minut przed stosunkiem, a jej działanie będzie się utrzymywać jeszcze przez parę dni.

Poczekamy, zobaczymy. Bo doświadczenie mówi, że mężczyźni dużo gorzej znoszą jakiekolwiek środki uboczne i jeśli męska pigułka wywoływałaby takie objawy jak te dla kobiet wielu z nich może odmówić zażywania takiego specyfiku.
Pewne jest, że kiedyś na rynek trafi skuteczna męska antykoncepcja hormonalna.

Pytanie tylko:
kiedy?


wtorek, 11 października 2016

20 faktów o penisach!

Ostatnio tak wiele się dzieje na gruncie tematów związanych z seksualnością, że strasznie ciężko było mi się zebrać do napisania nowego posta.
Co chwilę zmieniałam zdanie czy zabierać głos w tej kwestii czy może lepiej zająć się innymi tematami, a do antykoncepcji i aborcji wrócić kiedy media odrobinę ucichną. No i kiedy wszystkich nas opuszczą emocje z tym związane.
Zależy mi na tym, żeby posty były merytoryczne, a nie emocjonalne, więc uznałam, że wybiorę coś całkowicie neutralnego światopoglądowo.

Dlatego prezentuję Wam moi drodzy czytelnicy: 20 faktów o penisach i tym co z nimi związane!



  1. Średnia długość członka dorosłego mężczyzny podczas erekcji to około 12 do 16 cm. Wynik ten waha się w zależności od przeprowadzonych badań.
  2. Co ciekawe deklarowana średnia długość jest około 2 cm większa niż ta mierzona bezpośrednio przez badaczy ;-)
  3. Penis w stanie spoczynku ma natomiast długość około 9 cm.
    Jednak w zależności od takich czynników jak temperatura, pora dnia, czas który upłynął od ostatniego wytrysku rozmiar w spoczynku może się zmieniać.
  4. Nie ma zależności między rozmiarem penisa w spoczynku a w czasie erekcji!
  5. Największy udowodniony penis na świecie ma 48 cm!
  6. Jednorazowy wytrysk to od 2 do 5 ml spermy
  7. Nałogowe palenie papierosów może skrócić penisa nawet o 1 centymetr.
  8. Przeciętny młody, zdrowy mężczyzna ma od 9 do 11 erekcji w ciągu doby.
  9. Na świecie żyje około 100 mężczyzn z tak zwaną diphallią, którzy są posiadaczami dwóch penisów. W niektórych przypadkach obydwa są tak samo rozwinięte i sprawne. Często jednak sa karłowate i uniemożliwiają normalne funkcjonowanie.
  10. Penis rośnie do 20 roku życia, później już nie ma co liczyć na naturalne powiększenie.
  11. Męski orgazm trwa zaledwie 6 sekund.
  12. Sperma podczas wytrysku osiąga prędkość 45 km/h, w momencie dostania się do pochwy partnerki ze względu na panujące tam warunki zwalnia do około 20 km/h.
  13. W jednym wytrysku jest od 200 do 500 milionów plemników!
  14. Mężczyźni też mogą udawać orgazm! Chociaż jest to dużo trudniejsze niż w przypadku kobiet ze względu na to, że partnerka może zauważyć brak spermy lub brak towarzyszących wytryskowi skurczy penisa.
  15. Jednak w bardzo rzadkich przypadkach może się zdarzyć, że mężczyzna ma wytrysk bez orgazmu. Wynika to zazwyczaj z choroby lub zażywanych lekarstw, dlatego warto skonsultować to z lekarzem.
  16. Częściej natomiast pojawia się orgazm bez wytrysku, zazwyczaj związany z problemami na tle psychicznym np. silnym stresem w czasie współżycia.
  17. Większa liczba wytrysków zmniejsza ryzyko raka prostaty. Optymalne są dwa wytryski dziennie. Pamiętajcie dziewczyny! Dbajcie o zdrowie swoich facetów ;)
  18. Nie ma normy jeśli chodzi o zdolność mężczyzny do powtórnego orgazmu. Wiadomo tylko, że z wiekiem ten czas się wydłuża, ale jeden mężczyzna może potrzebować na to kilkudziesięciu minut, a jego inny rówieśnik nawet kilku godzin.
  19. Każdy kolejny wytrysk w krótkim czasie będzie mniej satysfakcjonujący dla mężczyzny niż pierwszy. Zmniejszy się również objętość nasienia.
  20. Plemniki stanowią zaledwie 10% ejakulatu. Większość to witaminy, białka, mikroelementy i enzymy produkowane przez prostatę.


piątek, 2 września 2016

Wleciał ptaszek do dziurki, czyli problemy z nazwami.

Parę dni temu na stronie jednej z bardziej znanych gazet internetowych (i nie tylko) przeczytałam o problemie z pewną fontanną. Otóż dowiedziałam się, że fontanna ta przypomina ludziom "damskie przyrodzenie"!

Męskie nazwy w kobiecym ciele

Po krótkiej konsternacji zaczęłam szukać definicji słowa "przyrodzenie", ale wszędzie były one niepełne lub niejasne. Nie znam się na tyle na staropolszczyźnie, ale wydaje mi się, że słowo to dotyczy raczej jedynie mężczyzn. Albo przynajmniej w tym kontekście jest zazwyczaj używane.
Najwyraźniej autor tego artykułu miał ogromny problem jak nazwać żeńskie genitalia. Wybrał najprostszą opcję - słowo przypisane penisowi z dodatkiem "damskie" i uznał problem za rozwiązany.
Idąc tym tropem w równoległym świecie mężczyźni zamiast penisa mogliby mieć "męską łechtaczkę", a zamiast jąder "męskie jajniki". 
Nie brzmi to w ogóle dobrze i nie ma za grosz sensu.

Strach przed waginą

My, Polacy, użytkownicy polskiego języka nie boimy się penisa. Nie boimy się prącia oraz fallusa (często używanego w złym kontekście).
Boimy się za to waginy. Albo tym bardziej sromu, mimo że to najbardziej polskie słowo na kobiece zewnętrzne narządy płciowe.
W sypialni używamy dziurek, cipek, pipek. Podobnie też uczymy dzieci.
O ile w ogóle rodzice nazywają narządy płciowe małej dziewczynki. Słyszałam, że wiele osób unika w ogóle nazywania tego miejsca generalizując do "pupy". 
Każdy chłopiec wie za to od małego, że ma siusiaka lub ptaszka.

Cipki górą!

Kiedyś zrobiono konkurs na najlepszą nazwę dla żeńskich genitaliów w przypadku uczenia dzieci części ciała. Wygrała cipka. I bardzo dobrze. Brzmi lepiej niż srom, który oznacza "wstyd lub hańbę". Wyobraźmy sobie małą dziewczynkę, która od najmłodszych lat, wie, że jej brat ma siusiaka, a ona jedynie wstyd.
Niefajnie prawda?
Wagina brzmi za to zbyt medycznie. Nikt nie uczy chłopca, że ma prącie i jądra. To dlaczego dziewczynka miałaby słyszeć, że ma waginę albo wargi sromowe?

Inspiracje z zachodu


Anglojęzyczni mają swoją "pussy", co jest odpowiednikiem naszej cipki, ale też kotki. To urocze prawda? Nie dość, że jesteśmy kocicami to jeszcze mamy swoją małą kicię ;)
U nas też czasem się używa tego słowa w spolszczeniu - pusia. Podobnie z angielską "peach" czyli brzoskwinką lub piczką.
Ale Polacy nie gęsi, iż swój język mają! Dlaczego mamy spolszczać angielskie słowa zamiast używać naszych własnych? Nie robimy tego w przypadku penisa to czemu mamy mieć pusie i piczki?!

"Cześć, jestem Wacek"


Niektórzy też używają imion. Najpopularniejszym polskim tworem w przypadku penisa jest Wacek. Co do cipki jest to rzadziej używane, ale słyszałam o wersji z Kasią, Bożenką i Małgosią.
Zawsze mnie zastanawiało co sobie pomyśli takie dziecko które od małego posiada Wacusia lub Kasię, kiedy pozna dzieci lub tym bardziej dorosłych którzy noszą takie imiona?
Osobiście nie dziwię się, że ostatnio tak mało chłopców dostaje imię Wacław, skoro skojarzenia mogą być tak oczywiste? ;)

Język zbyt ubogi aby udźwignąć cipkę


Brakuje jednak w polskim języku słowa uniwersalnego, którego możemy użyć u lekarza, w sypialni, do dziecka lub w artykule na znanym portalu internetowym.
Cipka wydaje się wtedy być zbyt infantylna, cipa zbyt wulgarna, srom kojarzy się ze wstydem, a wagina brzmi po prostu źle. Jednak chyba właśnie we wspomnianym na początku artykule użyłabym słowa wagina, bo skoro nie ma nic innego to zostaje nam używać tego co jest najbardziej poprawne, a nie wymyślać męsko-damskie twory językowe.


wtorek, 16 sierpnia 2016

Seks na plaży i inne przygody.

Kontynuując wakacyjne rozważania warto wspomnieć o różnych przygodach.
Jedni lubią przygody, inni wolą spokojną stabilną egzystencję, ale prawdą jest, że przygód się nie zapomina.
Można co najwyżej unikać wspominania o nich z różnych powodów, ale jednak zawsze zostaną gdzieś na dnie naszej pamięci.

Część przygód przychodzi całkowicie przypadkiem poprzez szczęśliwe lub nieszczęśliwe zbiegi okoliczności. Inne są przynajmniej częściowo zaplanowane.

Jednak gdyby były całkiem zaplanowane nie można by ich nazwać przygodą.

Przygody mają w sobie zawsze element czegoś niespodziewanego.

Myślicie sobie, że tak bez sensu piszę o tych przygodach, że może w końcu przeszłabym do sedna.
Przecież to nie jest blog przygodowy! 

I tu muszę was zaskoczyć - Jest!
Przecież miłość to przygoda. Każdy związek jest przygodą bo nigdy nie wiemy co czeka nas za jakiś czas. A seks? Seks to największa przygoda!

Przygodny seks


Nawet istnieje coś takiego jak przygodny seks. Z nowo poznaną osobą, bez uczuć, bez zobowiązań, liczy się tylko tu i teraz.
To jest przygoda prawda?

Jednak nie tylko o przygodnym seksie mowa, ale również warto wspomnieć o seksie przygodowym.

To taki seks, który możemy uprawiać ze stałym partnerem, a który nam tak łatwo się nie znudzi. Bo według takiego wiarygodnego źródła jakim jest Wikipedia przygoda to ryzykowne ekscytujące przeżycie.

Nie, mówiąc o ryzyku nie chodzi tutaj o seks bez zabezpieczenia i ryzyko ciąży lub choroby przenoszonej drogą płciową!!!

Chodzi o seks w ryzykownych okolicznościach.
Chodzi o spełnianie swoich fantazji, często szalonych i ryzykownych.

Bez ryzyka nie ma zabawy?


Bo ktoś może przyłapać, bo można dostać mandat, bo można zostać wyrzuconym ze szkoły, bo nigdy więcej nie będzie można się pokazać rodzinie na oczy?

Ale są wakacje, a jak już pisałam wcześniej to niezwykle kuszący okres do przygód.
Czy jest lepszy moment żeby spróbować seksu w miejscu publicznym?
Jesteśmy daleko od domu i jest na tyle ciepło, że rozebranie się na dworze nie będzie problemem.

Problem może się pojawić dopiero w przypadku przyłapania.
Jednak dla wielu osób to ryzyko bycia przyłapanym jest niesamowicie podniecające.
I nie ma w tym nic złego - wiele osób lubi przygody.

Należy jednak uważać na to aby nikomu nie wyrządzić w ten sposób krzywdy.
Unikajmy miejsc w których są dzieci, ponieważ widok pary uprawiającej seks może być dla nich traumatyczny.
Lepiej dokładnie przemyśleć czy ewentualne konsekwencje z bycia przyłapanym są warte poświęcenia się dla kilku minut zapomnienia.

I nie mówię tu tylko o seksie w takich miejscach jak publiczna toaleta, przebieralnia w sklepie lub plaża, ale też dom rodzinny kiedy za ścianą są inne osoby mogące was usłyszeć lub co gorsza wejść w niewłaściwym momencie.

Zady i przeciwy seksualnych przygód


Poza tym przemyślcie sobie kwestie praktyczne, które w tej całej ekscytacji mogą wam umknąć.
Na przykład piasek na plaży może się dostać tam gdzie byśmy tego bardzo nie chcieli.
A w lesie w podobne miejsca mogą nas pogryźć mrówki lub inne stworzenia oburzone zaburzaniem ich spokojnego życia.

Przygody są fajne, seks jest fajny, ale konsekwencje zbyt pochopnych zachowań mogą okazać się tragiczne. Dlatego zanim przejdziecie do rzeczy warto przemyśleć wszystkie za i przeciw.
A w razie czego przynajmniej opracować drogę ucieczki jak dopadnie was rolnik z widłami będący przypadkiem właścicielem pola które wybraliście do swoich miłosnych uniesień :)

Obrazek ze strony lisiesprawy.pl

sobota, 16 lipca 2016

Wakacyjne romanse.

Trochę mnie tu nie było. Przyznam, że poniosły mnie wakacje i nie miałam za bardzo czasu aby coś pisać na blogu.
Ale temat wakacji jest również tematem związanym z miłością i seksem.
Żaden inny okres w roku nie dostarcza nam tylu pół rozebranych osób, poodkrywanego ciała i przede wszystkim słonecznej, gorącej pogody. A to powoduje, że nasze libido rośnie jak szalone.
W dodatku w wakacje jest więcej wolnego czasu, więcej podróży, imprez i poznajemy więcej nowych ludzi.
A więcej ludzi = większa szansa na poznanie tej jedynej lub tego jedynego.
Lub przynajmniej mieć wrażenie, że się poznało.
A wrażenie to stąd, że nasze libido szaleje.

Szał ciał

Z badań profesora Izdebskiego wynika, że Polacy najczęściej uprawiają seks właśnie latem.
Można przypuszczać, że ma to związek z takimi czynnikami jak:

  • wszechobecna nagość
  • wysoka temperatura powodująca pocenie, a wiadomo, że pot = feromony.
    Nie zapominajmy jednak, że duża ilość potu bardzo szybko przestaje być atrakcyjna!
  • wyjazdy bez dzieci, nowe miejsca, bez konieczności zajmowania się domowymi sprawami
  • wspólne wyjazdy par, które normalnie nie mieszkają razem
  • większe niż na codzień spożycie alkoholu
  • seksturystyka, czyli wyjeżdżamy tylko w celu poznania partnera/partnerki na jedną lub dwie noce
  • no i przede wszystkim poznawanie nowych ludzi
Mówi się czasem, że wakacje rządzą się własnymi prawami, a wakacyjne romanse nie mają żadnej przyszłości. 
Bo zazwyczaj kończymy z osobą o której nic zupełnie nie wiemy, przyciąga nas do niej jedynie fizyczność. Albo czyste pożądanie. 
Czasem może być tak, że jednak wakacyjny romans przerodzi się w prawdziwe uczucie.
Jednak zazwyczaj kiedy partnerzy bliżej się poznają okazuje się, że zbyt wiele ich dzieli, a seks i pożądanie to nie wszystko. 

Wakacyjne ryzyko

Wakacje to też najwięcej zarażeń chorobami przenoszonymi drogą płciową i niechcianych ciąż. Również największa liczba zdrad zarejestrowana jest właśnie podczas wakacyjnych wyjazdów. 

Ludzie zakładają, że skoro za parę dni rozstaną się z nowo poznaną osobą to mogą pozwolić sobie na więcej. Często wiąże się to z ryzykownymi zachowaniami seksualnymi (seks bez zabezpieczenia, po alkoholu itp.) oraz z nieprzemyślanymi decyzjami - oświadczyny po 3 dniach znajomości.

Często jednak wakacyjny romans może wpłynąć na całe nasze życie. I nie mam tu na myśli pięknej miłosnej historii, a zrujnowane związki, niechciane dzieci lub trudne do wyleczenia choroby. 

Zabawa również jest ważna

Wakacje to czas zabawy, więc bawmy się! Róbmy to jednak z głową i zanim podejmiemy jakąś ryzykowną decyzję zastanówmy się, co jutrzejsza/jutrzejszy trzeźwy JA o tym powie. 
No i czy gdyby to nie były wakacje w jakimś gorącym kraju to postąpilibyśmy podobnie.

Wakacje to również dobra okazja na zrobienie czegoś nowego i szalonego ze stałym partnerem. Nie polecam w tym wypadku seksu w miejscu publicznym, ale subtelna gra wstępna na plaży nikogo raczej nie zgorszy. Ewentualnie kolacja w świetle księżyca lub długie romantyczne spacery. Ile par tyle pomysłów na wakacyjne przygody. Bo przecież również bezpieczna zabawa może być dobrą zabawą.

Trzymam też kciuki za Wasze wszystkie wakacyjne romanse, aby były początkiem prawdziwego związku, a nie jedynie chwilową zabawą i kacem moralnym po powrocie do rzeczywistości.


środa, 22 czerwca 2016

Konflikty w związku. Jak przetrwać?

Po śniadaniu nawet naj­mniej­sza kłótnia wpływa ujemnie na samopoczucie. A. Conan Doyle.

A przed śniadaniem może spowodować niestrawność.

No ale właśnie jak to jest - kłócić się czy nie kłócić?
Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta i brzmi socjologicznie: "to zależy".

Bo konflikty nie są złe.
Ale mogą.
A brak konfliktów też nie jest zły.
Ale może.

No to jak to jest?


Niektórzy twierdzą, że jak ludzie się nie kłócą to im na sobie nie zależy.
Wątpię jednak, żeby parze wydzierającej się na siebie na środku ulicy pośród innych ludzi zależało na sobie tak strasznie bardzo, że chcą podzielić się tym z całym światem.
Z drugiej strony jeśli nie ma kontaktu, dyskusji, a jedna strona (lub obydwie) zgadza się potulnie na wszystko bo jest jej zwyczajnie wszystko jedno to wtedy to stwierdzenie ma dużo sensu.

Kłótnie mogą zbliżać bo każda zakończona szczęśliwie spaja związek. W końcu pokonaliśmy kolejną przeciwność, jesteśmy dalej razem i bardzo się kochamy.
Kłótnia może też całkowicie zakończyć związek. Wtedy zazwyczaj nie ma co już ratować...
No chyba, że - życie uciekając przed latającymi nożami.

Kłócić się trzeba umieć. I wbrew pozorom jest to trudniejsze niż może się wydawać większości.

Podstawowe zasady dobrej kłótni:


Po pierwsze: skupiamy się na konkretnym problemie. Ważne jest to co się stało w tej chwili i to czego dotyczy spór. Nie wyciągamy spraw sprzed 3 lat kiedy ktoś nie wyrzucił śmieci na czas. Bo nie jest to temat obecnego konfliktu, a druga strona pewnie już dawno zapomniała o tamtej sytuacji.
Takie podejście doprowadzi tylko do eskalacji konfliktu i kolejnej kłótni o coś zupełnie irracjonalnego.

Po drugie: istotny jest problem, a nie osoba. Kłócimy się z osobą, którą kochamy. Niezależnie od przyczyny konfliktu kochamy ją cały czas. Nie chcemy jej zranić. Dlatego mówimy tylko o problemie, a nie obrzucamy się nawzajem wyzwiskami. Bo między różnymi obraźliwymi nazwami zapominamy w końcu o co chodziło, a zamiast tego próbujemy wymyślić kolejny epitet w stosunku do partnera. Głupota!

Po trzecie: jesteśmy gotowi na ugodę. Kiedy widzimy, że nie mamy racji - odpuśćmy. Nasza duma odrobinę ucierpi, ale nie aż tak jak wtedy kiedy ciągnęlibyśmy bezsensowną dyskusję. Również kiedy jest możliwość kompromisu warto go przemyśleć na spokojnie i czasem odrobinę odpuścić.

Po czwarte: seks na zgodę to głupota! Słyszałam o parach, które kłócą się tylko po to, żeby było im lepiej w łóżku. A to wyraźnie pokazuje, że coś w tym związku jest nie tak skoro nie potrafią znaleźć innych bodźców.

Po piąte: pogódźcie się zanim pójdziecie do łóżka. I to nie tylko, żeby uprawiać seks, ale również aby spać. Nigdy nie przekładajcie kłótni na następny dzień. Zazwyczaj wtedy nie wiecie dokładnie o co poszło i dlaczego tak zareagowaliście. Ale skoro konflikt nie został oficjalnie zakończony to próbujecie wrócić do tematu wplatając przy okazji inne problemy (patrz punkt 1.) lub po prostu obrzucacie się wyzwiskami (patrz punkt 2.).

Po szóste: kiedy widzicie, że nie panujecie nad emocjami weźcie głęboki oddech, wyjdźcie do innego pomieszczenia, zamknijcie na chwile oczy i przemyślcie jeszcze raz całą sytuację. Chwila odetchnienia, wybicia z "rytmu kłótni" i nagle okazuje się, że problem jest albo irracjonalny albo banalny do rozwiązania. Tylko pod wpływem emocji nie mogliście tego zauważyć. Gniew zaślepia jeszcze bardziej niż miłość, ale jest łatwiejszy od wyciszenia.

Po siódme: nie zapominajcie o drugiej osobie. To jest ktoś kogo kochacie, więc dlaczego chcecie kontynuować bezsensowny konflikt? Dlaczego nie możecie odpuścić? Zaproponować spokojną rozmowę? Kiedy raz się uda może się okazać, że konflikty na poziomie niemalże wojen domowych są łatwe do rozwiązania poprzez krótką i spokojną rozmowę. No i nie trzeba będzie kupować nowej zastawy po raz kolejny ;-)

I rada na koniec: kłóćcie się z głową. Nie z emocjami, a z rozumem. I zobaczycie, że tak jest dużo lepiej i dla was i dla waszego związku.
A jeśli zupełnie nie potraficie rozmawiać w inny sposób niż poprzez kłótnię, to spróbujcie rozważyć czy ta znajomość ma jakikolwiek sens.

Jeśli już musicie się o coś pokłócić - kłóćcie się o to kto kogo bardziej kocha :)

niedziela, 22 maja 2016

Przez naukę do serca, czyli o miłości słów kilka.

Motylki w brzuchu...
Chyba zna to każdy kto był kiedykolwiek zakochany.

Ale co to jest? Czym jest zakochanie?
Co to jest miłość?

To pytanie zadałam kiedyś w jednej ankiecie. Odpowiedzi były bardzo różne i bardzo ciekawe, ale przede wszystkim niezwykle zaskakujące.
Wszystkich nas to w jakimś stopniu dotyczy, a jednak każdy widzi to odrobinę inaczej.

Dlatego nigdy nie powstała jedna słuszna definicja miłości. Każdy filozof opisywał ją inaczej, każda religia miała swoje własne zdanie, a tak naprawdę każdy człowiek widzi to odrobinę inaczej.

Jak opisać coś tak metafizycznego, a jednocześnie tak bardzo ludzkiego?
Coś co znajduje się na granicy tych dwóch światów.
Coś co raz może być dzikim seksem, a raz troską o dobro dziecka?

Chemia to podstawa

Żeby była miłość - musi występować chemia.
A konkretniej hormony.
Osoby zakochane mają podwyższony poziom fenyloetyloaminy i dopaminy.
Dzięki temu nasz organizm reaguje w określony sposób kiedy widzimy osobę w której jesteśmy zakochani. Na przykład przyspieszony puls to zasługa adrenaliny. 
Naukowcy uważają, że taki stan może trwać maksymalnie od 3 do 8 lat. 

A co dalej? Nie kochamy już?
Oczywiście, że kochamy nadal. Tylko, że dzięki hormonom odpowiadającym bardziej za spokój niż pobudzenie można mówić o przywiązaniu. 

Podstawowym hormonem przywiązania jest oksytocyna, wytwarza się ona w czasie orgazmu lub przytulania, ale jej ogromne ilości pojawiają się w czasie porodu i karmienia piersią.
To dlatego matki momentalnie zakochują się w swoim nowo narodzonym dziecku!

Dopamina odpowiada za emocje i interakcje społeczne.

Serotonina określana jest hormonem szczęścia. Wpływa na potrzeby seksualne, apetyt i emocje. Dlatego w pierwszej fazie zakochania nie jesteśmy w ogóle głodni!

Testosteron to przede wszystkim męski hormon, jednak występuje w mniejszej ilości również u kobiet. Odpowiada przede wszystkim za popęd seksualny.

Wyżej wymienione hormony pełnią oczywiście dużo więcej funkcji, jednak skupiłam się na wymienieniu tych, które mają bezpośredni związek z miłością.

Matematyka miłości

Najbliżej znalezienia definicji miłości był brytyjski psycholog Robert Sternberg. Zaprezentował on światu trójczynnikową koncepcje miłości.

MIŁOŚĆ = INTYMNOŚĆ + NAMIĘTNOŚĆ + ZAANGAŻOWANIE

Te trzy czynniki są konieczne aby można było mówić o miłości. Jednak mogą one być w różnych proporcjach w zależności od fazy związku i typu związku.

Bogdan Wojciszke zinterpretował to w następujący sposób:


Fazy miłości

Tylko miłość kompletna, jako forma idealna łączy na podobnym poziomie te 3 czynniki.
Ale, żeby osiągnąć ten poziom należy przejść przez inne jego etapy. A każdy etap w innym stopniu skupia się na konkretnym aspekcie miłości.
  1. Zakochanie - szybko rosnąca namiętność, rosnąca powoli intymność
  2. Miłość romantyczna - wysoka namiętność, silnie rosnąca intymność, pojawia się zaangażowanie
  3. Miłość kompletna - wysoka namiętność, wysoka intymność, wysokie zaangażowanie
  4. Związek przyjacielski - opiera się przede wszystkim na zaangażowaniu, intymność niższa niż wcześniej, namiętność bardzo niska
  5. Związek pusty i jego rozpad - kiedy zostaje samo zaangażowanie, jesteśmy z kimś tylko dlatego, że tak się przyzwyczailiśmy, nie ma namiętności, nie ma intymności i nie ma... sensu.

Pokaż mi jak kochasz, a powiem Ci kim jesteś.

Jednak nie tylko Sternberg oraz Wojciszke mogą nam powiedzieć coś o miłości. 
Innym wartym przytoczenia teoretykiem miłości był John Lee.
Swoją teorię oparł na znanych ze starożytnej Grecji typach miłości
  • Eros - Miłość romantyczna, fascynacja drugą osobą, silna namiętność i pociąg seksualny. Często od pierwszego wejrzenia. Występuje potrzeba jak największej bliskości i jedności partnerów.
  • Ludus - Miłość to zabawa. Jest okazją do rywalizacji i pokazania swojej przewagi nad partnerem. W razie niepowodzeń można znaleźć nowego gracza i wykorzystać go do zaspokojenia swoich potrzeb.
  • Storge - Miłość przyjacielska. Silna intymność i przywiązanie. Bardzo silna. Często występuje między rodzeństwem lub wieloletnimi przyjaciółmi. 
  • Pragma - Ludus + Storge. Praktyczne podejście do miłości, która jest dla takich osób inwestycją. Jeśli nam się to opłaca to będziemy z daną osobą. Nie ma konieczności namiętności, kiedy mamy zaspokojone potrzeby materialne.
  • Mania - Eros + Ludus. Miłość obsesyjna. Strach przed utratą partnera łączy się z nieustanną potrzebą kontrolowania go. Osoba reprezentująca ten typ miłości musi być stale zapewniana o uczuciach partnera.
  • Agape - Eros + Storge. Miłość religijna, bezinteresowna. Poświęcenie i troska z marginalizacją własnych potrzeb. Czysty altruizm.




niedziela, 15 maja 2016

Niebieska rewolucja seksualna.

Czym jest niebieska pigułka chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć. Od czasu wprowadzenia na rynek uratowała pewnie wiele związków oraz nie jedno męskie ego.
A o jakim genialnym wynalazku mowa?
Oczywiście to Viagra.

Co to jest?

Viagra, a konkretniej Sildenafil to lek stosowany w przypadku zaburzeń erekcji. Nie działa on jednak tak jak pokazują nam na filmach, a jedynie podtrzymuje wzwód powstały w sposób naturalny. 
Lek zaczyna działać do godziny od zażycia i jest teoretycznie bezpieczny.
Teoretycznie? 
Otóż viagra jest bardzo niebezpieczna dla osób z chorobami serca. Według oficjalnych danych minimum 600 osób zmarło po zażyciu tego leku. (źródło: Wprost.pl: Śmierć w ekstazie.
 Osoby te przyjęły dopuszczalną dzienną dawkę produktu, więc nie mówimy o przypadkach przedawkowania. 
Ale koniec ze straszeniem, czas na trochę historii:

Przypadki chodzą po ludziach, czyli jak odkryto Viagrę?

Przez przypadek. W 1989 roku w Wielkiej Brytanii były prowadzone badania nad lekiem na nadciśnienie. Jak to zazwyczaj bywa specyfik ten miał być testowany na ochotnikach, a konkretniej studentach. Okazało się, że projekt nie wypalił bo lek był kiepski.
I kiedy już zbliżał się termin zamknięcia studenci zaczęli się zachowywać dziwnie. 
A konkretniej męska część biorąca udział w eksperymencie.
Domyślacie się pewnie dlaczego?
Testowany lek wywoływał u nich silną i długotrwałą erekcję. A to im się tak spodobało, że chcieli go więcej.
Projekt oczywiście wznowiono, skupiono się na składniku powodującym wzwód i wprowadzono go na rynek w 1993 roku jako lek na zaburzenia erekcji. Nadano mu również symboliczną nazwę, ponieważ Viagra to w starożytnym indyjskim języku Tygrys. 

Dlaczego dzisiaj o Viagrze?

Ponieważ na Polski rynek wkrótce wejdzie dostępny bez recepty produkt MaxOn. 
Dotychczas każdy produkt o działaniu bliskim Viagrze był wydawany z przepisu lekarza, w tym najbardziej znany Cialis.
Pójście do lekarza i przyznanie się do zaburzeń erekcji było pewnie bardzo wstydliwe dla wielu mężczyzn. Teraz będą musieli przyznać się jedynie przed farmaceutą.
Ewentualnie zamówić przez internet lub wysłać partnerkę.
Super, prawda?

Jednak jak już wyżej wspomniałam, lek ten nie jest w 100% bezpieczny, a zażycie w przypadku choroby serca może się skończyć śmiertelnie.
Już mniej super.

Jeszcze mniej fajne jest to, że jakby taki mężczyzna poszedł do lekarza okazałoby się, że przyczyną zaburzeń erekcji są właśnie choroby serca. O których oczywiście wcześniej nie wiedział bo się nie badał.

Uważam, że Viagra powinna być dostępna bez recepty, kropka.

Na pewno zmniejszy to czarny rynek na którym mężczyźni dostawali niekoniecznie to co chcieli za ogromne pieniądze i z pominięciem jakichkolwiek zasad bezpieczeństwa. 
Każdy z nas przecież kiedyś dostał maila z propozycją kupna Viagry, prawda?

Uważam też, że każdy kto kupuje powinien być informowany o przeciwwskazaniach, albo przynajmniej powinien przeczytać ulotkę....

...Tak jak w przypadku EllaOne - tej okropnej "pigułki po",

która lada dzień znowu zostanie opatrzona etykietką "na receptę". 
Czyli co? Mężczyzna mądry i umie czytać ze zrozumieniem, a kobieta głupia będzie łykać tabletki kilka razy dziennie?
Obydwa preparaty tak samo niebezpieczne (lub bezpieczne jak kto woli). 
Jeden dla mężczyzn.
Drugi dla kobiet.
Jeden dobry.
Drugi zły.

Gdzie tu logika?

piątek, 13 maja 2016

Co dobrego zrobił Raymund Pearl i z czym się je pigułki?

Z jednej strony wydaje nam się, że o antykoncepcji wiemy wszystko i nie ma sensu poruszać tego tematu. Z drugiej jednak co chwile pokazują się nowe informacje lub wręcz innowacje i temat ten jest cały czas zmienny.
Zacznę od antykoncepcji hormonalnej, a konkretniej pigułki antykoncepcyjnej. Jednak zanim do tego przejdę, warto wspomnieć w jaki sposób możemy ocenić, że antykoncepcja jest skuteczna?


Najstarszą i najpopularniejszą metodą oceny skuteczności antykoncepcji jest wskaźnik Pearla.  

Mówi on nam ile kobiet zaszło w ciążę stosując daną metodę antykoncepcji.
A konkretniej ile par na 100 zachodzi w ciążę w pierwszym roku poprawnego stosowania tej metody.
Często podaje się liczbę "od do" np. 2-15 w przypadku prezerwatywy. W tej sytuacji 15 oznacza przypadki kiedy prezerwatywa została źle założona, albo ktoś użył tej samej gumki dwukrotnie.
Pierwsza liczba oznacza idealne stosowanie danej metody.

No to jak już wiemy co i jak to możemy przejść do metod.

Pigułka antykoncepcyjna

Przede wszystkim pigułka antykoncepcyjna. Przyczyna rewolucji seksualnej i wyzwolenia kobiet. Tyle jej zawdzięczamy!

Ale jak wiadomo nic nie jest tylko dobre, albo tylko złe i pigułka ma też dużo wad.
Zacznę od pigułki dwuskładnikowej bo pewnie to z nią większość z Was miało lub będzie miało do czynienia.

Zawiera ona 2 syntetyczne hormony: estrogen i progesteron.
W większości przypadków należy zacząć branie od 1 dnia miesiączki, a po 21 dniach zrobić 7 dni przerwy aby wystąpiło krwawienie z odstawienia.
Krwawienie z odstawienia nie jest miesiączką! Jest za to bardzo przydatne, żeby stwierdzić czy antykoncepcja działa prawidłowo i nie stresować się, że jesteśmy w ciąży.
Daje też szansę odetchnąć naszemu organizmowi od codziennej dawki hormonów i dzięki temu możemy brać tabletki przez długi czas bez konieczności robienia przerw.

Niektóre tabletki są stworzone w taki sposób, aby nie zapomnieć o zrobieniu przerwy. W opakowaniu jest wtedy 21 pigułek z hormonem i 7 niezawierających żadnych substancji. Dzięki temu nie odzwyczaimy się od nawyku codziennego przyjmowania tabletki.

Poza najpopularniejszymi tabletkami o takiej samej dawce hormonów na rynku są dostępne również pigułki dwu i trzy-fazowe. Pierwsze z nich zawierają w pierwszych dniach cyklu jedynie estrogeny, a w późniejszych estrogen i progesteron. Trzy-fazowe natomiast w środku cyklu dodatkowo zawierają większą dawkę estrogenów.

Dwuskładnikowa pigułka powinna być przyjmowana o podobnej porze, jednak kilkugodzinne przesunięcie nie powinno wpłynąć negatywnie na jej działanie.

ZALETY:


  • Wskaźnik Pearla wynosi 0,01-0,02 więc ma jedną z najwyższych skuteczności pośród dostępnych na rynku produktów.
  • Może być przydatna do leczenia nieregularnych cykli lub zaniku miesiączki w różnych przypadkach.
  • Zmniejsza bóle miesiączkowe oraz natężenie krwawienia. 
  • Szybko odwracalna, praktycznie wystarczy poczekać do następnego cyklu, a płodność powinna wrócić bez większych problemów.
  • Zmniejsza ryzyko nowotworów jajników i piersi.
  • Nie ma związku ze współżyciem, dlatego nie ma konieczności zaprzątania sobie tym głowy w czasie "miłosnych uniesień" (no chyba, że nie możemy sobie przypomnieć czy wzięłyśmy tabletkę!)

WADY:

  • Konieczna regularność
  • Duża liczba przeciwwskazań, często bagatelizowanych przez lekarzy ginekologów
  • Konieczność wizyty u lekarza
  • Pełna odpowiedzialność po stronie kobiety
  • Nie chroni przed chorobami 
  • Dla 100% pewności należy uważać na to co jemy, pijemy i jakie leki zażywamy. 
  • Mogą wywołać problemy z cerą, wahania nastrojów i zatrzymanie wody w organizmie. 
  • Nie można jej stosować w czasie karmienia piersią..

...Ale wtedy mamy pigułki jednoskładnikowe!

Zawierają tylko pochodną progesteronu. Mają podobną skuteczność co pigułki dwuskładnikowe, ale ze względu na bardziej restrykcyjne stosowanie ich indeks Pearla w niektórych źródłach podawany jest jako 3. Jednak jeśli przestrzegamy zasad, można mówić o skuteczności 0,1-0,2.

A jakie to zasady?
Przede wszystkim regularność. Muszą być brane codziennie o tej samej porze. Opóźnienie około 3 godzin może sprawić, że przestaną działać. Nie można też robić 7-dniowej przerwy bo istnieje ryzyko wystąpienia owulacji w tym czasie. Z tego powodu czasem występują plamienia w różnych momentach cyklu.









niedziela, 8 maja 2016

Seks. Kiedy?

Często poruszany jest temat seksu na pierwszej randce. Niektórzy twierdzą, że to super opcja, żeby się poznać, a inni, że przekreśla całkowicie przyszłość związku.
No ale jeśli nie na pierwszej randce to kiedy?

Tydzień? Dwa miesiące?
Miesiąc? Trzy miesiące?
Pół roku? Rok?

A może całkowicie zrezygnować z określania czasu tylko skupić się na konkretnych wydarzeniach.
Po pierwszym "kocham cię"?
po jakimś ważnym wydarzeniu spajającym związek?
a może klasycznie czekać do ślubu i nie przejmować się tym wszystkim co opisałam wcześniej?

Może najprościej zacznę od końca.
Czekać do ślubu? Nie.
Wiadomo kult czystości przedmałżeńskiej związany z religijnością, jakaś pewność i stabilność, że w razie ciąży kobieta nie zostanie sama.

Ale seks jest zbyt ważnym aspektem, żeby wiązać się z osobą, która zupełnie do nas nie pasuje.
Wiadomo, miłość jest super, ale nigdy nie będzie całością bez zmysłowości.

Trochę historii


W dawnych czasach dziewczyny z dobrych domów panicznie bały się nocy poślubnej. Była to trauma przekazywana z pokolenia na pokolenie, a matki straszyły swoje córki jakie to będzie koszmarne. I oczywiście kazały zagryźć zęby, zamknąć oczy i przetrwać. Bo przecież seks był tylko dla mężczyzn, a kobieta mająca takie zainteresowania musiała być prostytutką.

Wychodzi na to, że prostytutki bawiły się najlepiej. 

Później wymyślono wibrator i zaczęto pobudzać żeńską seksualność. Wow!
Chociaż w rzeczywistości, aż tak wow nie było bo miał on leczyć histerię i inne kobiece choroby psychiczne.
Ale jeśli Freud miał rację, to brak zaspokojenia seksualnego prowadzi do takich zaburzeń.

Ale wygrzebmy się spod długich spódnic pań z XIX wieku i wróćmy do naszej współczesnej sypialni.

To co? Czekać czy nie czekać?


Jeśli zależy nam na seksie na jedną noc to nie ma problemu. Oboje zakładamy na początku brak zobowiązań, a jedynie dobrą zabawę. W tej chwili nie jest to już żaden problem ani dla panów, ani dla pań. Już rzadziej w takich przypadkach słyszymy pogardliwe określenia (oczywiście jeśli zachowamy umiar, ale o tym innym razem). No i oczywiście jeśli nie zapomnimy o prezerwatywach! W jednorazowych kontaktach to oczywista oczywistość.

A co jeśli jest nam fajnie razem, dopiero się poznaliśmy, nic nie zakładamy, ale mamy jakieś światełko w tunelu wspólnej przyszłości?
Fajnie to obgadać wcześniej. Nie będzie to łatwa rozmowa oczywiście. Zwłaszcza jeśli żadne z nas nie ma tego "pierwszego razu" za sobą. Warto spróbować przynajmniej ustalić formę zabezpieczenia (najlepiej znowu prezerwatywy, ewentualnie pigułki jeśli planujemy dłuższą znajomość) i miejsce i czas w taki sposób, aby nie było ryzyka ewentualnego "wjazdu na chatę" rodziców.

Musimy być gotowi


I ustalić taki czas, żebyśmy oboje byli gotowi. Nie tylko on. Ona też musi mieć 100% pewność, że tego chce. A jedno i drugie musi mieć świadomość, że w każdej chwili może się wycofać.
Chociaż jak wszyscy wiemy z tym jest najtrudniej i najwięcej problemów zazwyczaj.

Moim zdaniem należy poczekać. Może tydzień, może miesiąc. Zwłaszcza w przypadku pierwszego stosunku musimy być na to całkowicie gotowi. Przede wszystkim dla dziewczyn ten pierwszy raz ma bardzo duże znaczenie (o czym dokładnie napiszę w przyszłości). Dlatego lepiej go nie spieprzyć zbyt wczesnym naciskaniem.

A do dziewczyn: nie zatrzymacie faceta seksem. Uwierzcie mi. Przeleci was, a jak miał zostawić to i tak zostawi. A jeśli nie miał zostawiać to nie zostawi nawet jakby miał kilka miesięcy czekać na seks.

Spontan


Chociaż wiadomo, że nie wszystko jesteśmy w stanie przewidzieć. Każdy wie raczej jakim silnie pobudzającym afrodyzjakiem jest alkohol. Dlatego zawsze trzeba brać pod uwagę ewentualność, że poniesie nas impreza i skończymy w łóżku.
Nie jest to najlepsze rozwiązanie, ale też nie ma tragedii. Pod warunkiem, ze jesteśmy w stanie założyć prezerwatywę ;)

A co jak już wiemy co i jak?


W przypadku osób, które ten pierwszy raz miały za sobą jest zazwyczaj łatwiej. Niby z każdym partnerem sytuacja wygląda inaczej, ale mamy już świadomość jak to w ogóle jest oraz przynajmniej podstawową wiedzę na temat antykoncepcji. Ale też oczywiście musimy być na to gotowi. Bo nie wiadomo czy naszego partnera ktoś nie skrzywdził kiedyś w obszarze seksualności i może mieć z tym trudność.

Podstawą związku jest rozmowa. Czy to w kuchni, czy w łóżku. Bez rozmowy daleko nie zajdziecie.


wtorek, 19 kwietnia 2016

Jak znaleźć partnera? część 2

Pora na drugą część poradnika!

Wyszliśmy już z domu, jesteśmy pełni energii i entuzjazmu, chcemy poznawać nowych ludzi.
To super!
Ale pytanie co dalej?

Przede wszystkim nie szukajmy na siłę. Nie ma sensu próbować się spotykać z kimś kto totalnie nas nie kręci. Nie ma chemii, nie ma uczuć = nie ma sensu.

Ale jednak coś jest na rzeczy, poznajemy kogoś - nasz obiekt. I co dalej? Jak zwrócić na siebie jego uwagę?

Można ostentacyjnie na niego wpaść lub upuścić książki na korytarzu. Tylko nie zawsze chcemy żeby uznał nas na starcie za straszną niezdarę, prawda?

Opcji jest dużo i jak już chyba wspominałam każdy przypadek to kwestia bardzo indywidualna.

Czasami po prostu wystarczy mieć dużo szczęścia:

Wykład

Przykładowo na wykładzie miejsce koło obiektu jest wolne. Super okazja prawda? Głupio by było nie wykorzystać. Siadamy i staramy zachowywać się naturalnie (wiem, czasem to mega trudne).

I zaczynamy rozmowę. Czasem może to być jakiś żartobliwy komentarz do treści zajęć, czasem nawet niewinna prośba "Ojej, jaki był trzeci punkt? Nie zdążyłam/zdążyłem zapisać".
A jeśli jesteśmy na siłach i widzimy, że obiekt jest zainteresowany treścią wykładu można zawsze spróbować zacząć dyskusję. Ewentualnie jeśli nie chcemy przerywać można zrobić to na koniec, ale nie wiadomo nigdy czy będziemy mieć czas.

W rozmowie z obiektem, ale też z każdą inną osobą trzeba starać się wypośrodkować pytania i mówienie o sobie. Nie chcemy przecież żeby się czuł przesłuchiwany albo żeby uznał nas za zapatrzonych w siebie narcyzów.

Ale cóż, czas mija, temat zaczerpnięty z wykładu się kończy. Co można wtedy zrobić?
Przykładowy dialog:

My: Poszłabym na kawę, taki senny dzień dzisiaj
Obiekt: Och ja też, kawa mi dobrze zrobi
My: To co? Idziemy?

Opcja idealna, obiekt się zgadza, idziemy na kawę i jest super (albo nie).
Jeśli się będzie wykręcać to rzucamy: "Spoko, to idę sama/sam." Uśmiechamy się i zamiast na kawę idziemy się upić z rozpaczy.

Na imprezie 

Poznajemy kogoś, serduszko bije nam nieco mocniej, więc trzeba się wziąć do roboty. I tutaj najlepiej po prostu rozmawiać i przede wszystkim żartować lub śmiać się z żartów. Wszyscy kochają ludzi z poczuciem humoru. Warto też często zwracać się bezpośrednio do tej osoby, uśmiechać się, a nawet delikatnie dotykać/poklepywać (ale błagam DELIKATNIE). Chodzi o subtelny, nienachalny dotyk, taki którego ta osoba nawet nie zauważy, ale jej podświadomość zarejestruje. I czekać na rozwój wydarzeń. Jeśli widzimy, że nie ma jakiejkolwiek reakcji lub odzewu, albo odczujemy wyraźny sprzeciw to pora się wycofać. Nie chcemy być przecież nachalni.

Pomocy!

Dobrą metodą jest proszenie kogoś o pomoc. 
W tym wypadku wydaje się, że dziewczynom jest łatwiej bo przecież jesteśmy mało silne i często niskie, a zamknięte słoiki i wysokie półki są naszym największym wrogiem (luzik, wiem, że to stereotyp, ale jednak często się sprawdza). Wtedy machamy rzęsami, uśmiechamy się i prosimy obiekt o pomoc. 
Można też się zgubić i zapytać o drogę. A jeśli mamy dość odwagi można przy okazji skomentować uśmiech lub oczy osoby pytanej. Niby przypadkiem, ze szczerego serca, bez oczekiwania czegokolwiek więcej. 
Można też samemu zaproponować pomoc. Na przykład kiedy jesteśmy wysokim mężczyzną i widzimy jak niska dziewczyna próbuje doskoczyć do musli z najwyższej półki. Jeśli warknie, że mamy się odczepić to nie warto próbować dalej. Nie tylko dlatego, że się nie uda, ale czy chcielibyśmy mieć taką niemiłą partnerkę?

Wiele możliwości

Jak już wspominałam każda sytuacja jest inna, podobnie jak osoby biorące w niej udział. Nie da się zrobić uniwersalnego poradnika dla każdego. 
Można jednak zrobić listę uniwersalnych rzeczy z których warto skorzystać, kiedy poznajemy kogoś kto nam się podoba;
  • uśmiech - podstawa każdej relacji i znajomości, chyba nie muszę tego tłumaczyć
  • rozmowa - ciężko poznać kogoś i zaprezentować siebie bez nawiązywania kontaktu
  • kontakt wzrokowy - dużo łatwiej nawiązać relacje patrząc sobie w oczy
  • zainteresowanie drugą osobą - "jak ci poszedł ostatni egzamin?"; "super sweter, pasuje ci bardzo";
  • wspólne zainteresowania - kiedy widzimy kogoś w koszulce naszego ulubionego zespołu to doskonała sytuacja dla nawiązania kontaktu
I jedna podstawowa zasada: próbujemy poznać "stan cywilny", czyli po prostu czy nasz obiekt przypadkiem nie jest już w związku.
Każdy może mieć swoje własne zdanie na ten temat, jednak osoba zajęta to osoba zajęta i tyle. Koniec. Nie ma, że chłopak/dziewczyna to nie ściana. Zajętych nie ruszamy i taka jest moja opinia.

Cóż, to by było dzisiaj na tyle. Jeśli macie pomysł na jaki temat napisać następny post to zachęcam do pisania komentarzy. 
I oczywiście do polubienia mojego fanpage na facebooku: LIKE ME! 


sobota, 16 kwietnia 2016

Jak znaleźć partnera? część 1

Wszyscy wokół nas mają partnerów, koleżanki chwalą się pierścionkami zaręczynowymi, a dalsi znajomi wrzucają zdjęcia swoich dzieci na facebooka. Ponadto w skrzynce czeka na nas sterta zaproszeń na śluby i wesela.

A my wciąż sami!

Chociaż niektórym to nie przeszkadza i świadomie wybierają życie w pojedynkę, to jednak wiele osób zadaje sobie te dwa pytania:

Co ze mną jest nie tak?
Co robię źle?

I kiedy postanawiamy w końcu odnaleźć miłość swojego życia okazuje się, że mimo naszych szeroko otwartych drzwi, żaden książę, ani księżniczka nie chce przez nie wejść.

Podstawowe błędy


Musimy się zastanowić czy nie popełniamy kilku błędów np.:

  1. Siedzimy w domu zamartwiając się dlaczego jesteśmy sami.
  2. Szukamy obsesyjnie partnera rzucając się każdemu potencjalnemu na szyję przy pierwszym poznaniu.
  3. Udajemy niedostępnych tak perfekcyjnie, że wszyscy nam w to wierzą.
  4. Mamy zbyt wysokie ambicje.
  5. Jesteśmy najzwyczajniej w świecie ślepi i nie widzimy, że miłość kwitnie wokół nas. 
To teraz pora odpowiedzieć jak rozwiązać te podstawowe problemy.
Po pierwsze: wyjść z domu! Miłość Twojego życia (raczej!) nie pojawi się w Twoich drzwiach jak to bywa na komediach romantycznych. Niestety życie to nie film i takie cudowne sytuacje zdarzają się tylko na szklanym ekranie. Oczywiście, zdarzają się wyjątki, ale raczej nie ma sensu na to liczyć.

Wyjść, ale dokąd?


Wiadomo też, że idąc do koleżanki na przeciwko raczej mamy małe szanse aby kogoś poznać (no chyba, że ma przystojnego brata!). Lepiej wyjść do klubu, pubu, na jakąś większą imprezę lub nawet na spacer do parku. 
Zwłaszcza jeśli mamy psa! Wiadomo przecież, że właściciele czworonogów dogadują się najlepiej. (Tutaj warto przypomnieć sobie genialną scenę ze 101 dalmatyńczyków Disneya)
Uczelnia, miejsce pracy, szkoła, a nawet sklep spożywczy mogą okazać się doskonałymi miejscami na poznanie swojej miłości.

Trzeba tylko mieć otwarte szeroko oczy i ochotę na nawiązywanie nowych znajomości. 


Ale pamiętajmy: 
Nie idziemy kupować bułek z nadzieją na poznanie partnera życiowego! 
Takie rzeczy dzieją się przy okazji. Może się okazać, że poznany przy półce z jogurtami mężczyzna nie będzie naszą miłością, ale np. ekspertem od komputerów, który będzie nas ratować kiedy po raz kolejny wylejemy kawę na naszego laptopa z jabłuszkiem.

Kiedy poznajemy jakiegoś człowieka lepiej nie zakładać, że będzie to romans jak z harlekina, tylko trzymać się zasady, że warto poznawać nowych ludzi.

Bo nawet jeśli nie będziemy zainteresowane okularnikiem z działu warzywnego, to może się okazać, że ma on bardzo przystojnego (i samotnego!) kolegę.

Tak więc: ruszcie się od komputerów, wyciągnijcie nosy ze smartfonów i idźcie poznawać ludzi!!! Bo nigdy nie wiecie co taka znajomość może przynieść :)

W następnych postach powiem odpowiem na kolejne pytania z cyklu: dlaczego jestem sam (lub sama)
Buziaki! 


piątek, 15 kwietnia 2016

Dzień dobry :)

Cześć :)
Nazywam się Ka. Dlatego, że od tych dwóch liter zaczyna się moje imię.
Również dlatego, że "ka" w mitologii egipskiej to duch opiekuńczy każdego człowieka, odpowiednik chrześcijańskiej duszy.

Jestem doradcą rodzinnym, interesuję się problematyką konfliktów małżeńskich, problemów partnerskich, ale przede wszystkim tym jak takie nieprzyjemne sytuacje rozwiązywać. Chcę się podzielić z wami wiedzą na temat tego jak stworzyć dobry związek na gruncie emocjonalnym, psychicznym oraz seksualnym.
Jednak jak wiadomo nasze życie często nie jest usłane różami, dlatego odpowiem też na wiele pytań dotyczących nieszczęśliwej miłości, rozstań i problemów rodzinnych.

Postanowiłam zacząć pisać tego bloga z trzech powodów:

  1. od zawsze robiłam za doradcę i wsparcie dla znajomych osób, nieskromnie muszę przyznać, że okazywało się iż moje rady były słuszne, ale też często dość szczere i bezpośrednie.
  2. planuję w przyszłości zająć się terapią seksuologiczną i partnerską, dlatego ten blog bardzo mi pomoże w nabyciu niezbędnej praktyki w pomaganiu ludziom 
  3. strasznie lubię pomagać ludziom i radzić im w różnych problemach, czuję się wtedy w 100% spełniona
Chciałabym stworzyć na tym blogu dwa moduły: 
  1. Pierwszy na którym mi najbardziej zależy to odpowiedzi na wasze listy z problemami
  2. Drugi to dzielenie się wiedzą na tematy o których coś tam wiem :)
Ale wracając do listów... Jeśli masz jakiś problem, coś Cię trapi, czy to nieszczęśliwa miłość czy drobny szczegół, który niepokoi Cię w Twoim związku to napisz do mnie na maila: poradnikka@gmail.com lub po prostu zapytaj w komentarzu :) 
Na wszystkie pytania odpowiem i wszystkie problemy spróbuję rozwiązać na łamach mojego bloga Oczywiście nie ujawniając danych moich czytelników! Każdy z was może liczyć na anonimowość. Chciałabym tylko znać waszą płeć i wiek, aby móc się odnieść do każdego problemu w odpowiedniej kategorii.

Cóż więcej pisać, miło mi Was poznać i mam nadzieję, że stanę się waszym "Ka" - duchowym pomocnikiem ;)